Grażyna Brzóska, prowadząc wózek z wnukiem, omal nie została potrącona przez samochód, gdy przechodziła przez skrzyżowanie ulic Kochanowskiego i Skłodowskiej – Curie. W miejscu tym nie ma pasów, choć każdego dnia przemieszcza się tędy wielu pieszych, w tym uczniowie pobliskiej szkoły. - W końcu dojdzie do tragedii. To logiczne, że powinno być tu przejście – mówi mieszkanka.

Centymetry od nieszczęścia
Grażyna Brzóska, idąc z wnukiem na spacer, omal nie została potrącona przez samochód na skrzyżowaniu ulic Kochanowskiego ze Skłodowskiej - Curie

Grażyna Brzóska opiekuje się pięciorgiem wnucząt. Niemal każdego dnia chodzi z nimi na spacery, odprowadza też starszą wnuczkę do Szkoły Podstawowej nr 3. Aby tam dotrzeć, musi pokonać skrzyżowanie ulic Kochanowskiego i Skłodowskiej – Curie. Miejsce to codziennie przemierzają dziesiątki pieszych, nie zdając sobie sprawy, że grozi im duże niebezpieczeństwo. Wszystko przez brak pasów. W ostatnią środę kwietnia pani Grażyna wyszła na spacer z wnukiem w wózku. - Szłam od strony szpitala. Widziałam z daleka samochód, który znajdował się w znacznej odległości – opowiada kobieta. Dlatego zdecydowała się przejść przez skrzyżowanie. Kierowca jednak jechał z dużą prędkością. Pani Grażyna w ostatniej chwili się cofnęła, ale niewiele brakowało, by pojazd zahaczył o wózek. Prowadzący auto zatrzymał się.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.