Radna Agnieszka Kosakowska uznała, że sesja Rady Miejskiej „to chyba nie to miejsce”, kiedy mieszkanka, która złożyła skargę na burmistrza referowała radnym swoją sprawę znajdującą się w porządku obrad. - Wstydziłaby się pani. Później będzie pani chodzić po chałupach i głosy zbierać, a dziś tak pani się zwraca do mieszkanki – komentowała wystąpienie koleżanki radna Teresa Moczydłowska.

Czy mieszkańcy przeszkadzają radnym?
Radna Agnieszka Kosakowska (z lewej) przerwała wystąpienie Monice Sochaczewskiej (w środku), uznając, że sesja „to nie miejsce”, aby prezentowała ona swoje stanowisko w sprawie skargi na burmistrza. - Wstydziłaby się pani. Później będzie pani chodzić po chałupach i głosy zbierać, a dziś tak się pani zwraca do mieszkanki – mówiła do Kosakowskiej radna Teresa Moczydłowska

CZY BURMISTRZ POWINIEN PRZYSŁAĆ KOMISJĘ?

Czy radni są dla mieszkańców, czy może potrzebują ich tylko przy okazji wyborów? Takie pytanie mogli sobie zadawać ci, którzy obserwowali czerwcową sesję Rady Miejskiej. W porządku obrad znalazł się punkt dotyczący rozpatrzenia skargi Moniki Sochaczewskiej na burmistrza Krzysztofa Mańkowskiego. Sprawa dotyczyła lutowej wichury, która zerwała dach i powaliła kominy na budynku wielorodzinnym na ul. Wasińskiego, gdzie kobieta mieszka wraz z rodziną. Pani Monika wystąpiła wówczas do włodarza o przysłanie komisji szacującej szkody, by móc później ubiegać się o pomoc na remont od wojewody. Mańkowski tego jednak nie zrobił. Do mieszkanki przyszły jedynie pracownice MOPS-u, które stwierdziły, że zajmowany przez nią lokal bezpośrednio nie ucierpiał i nie ma podstaw do przyznania pomocy. Pani Monika, nie zgadzając się z decyzją władz miasta, złożyła skargę. Rozpatrująca ją komisja skarg, wniosków i petycji uznała ją jednak za bezzasadną.

TO NIE TO MIEJSCE

Ostatecznie o zasadności bądź nie skargi mieli zadecydować wszyscy radni.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.