... Huberta Jasionowskiego – plon bezkrwawych łowów stanowiły unikatowe ubogacenie organizowanej w 2004 roku wystawy noszącej tytuł: „Kręcioły zapraszają gości na przyrodnicze osobliwości”. Wówczas zwróciłam się z prośbą do wyżej wymienionego fotografika o udostępnienie prac i ich wyeksponowanie podczas rowerowej prezentacji.

Fotogramy...
Hubert Jasionowski na wystawie swoich fotogramów podczas kręciołowej wystawy w 2004 r.

Pan Hubert osobiście zajął się zawieszaniem fotogramów w przemienionej w galerię sztuki świetlicy „Społem” PSS w Szczytnie na ulicy Kościuszki. Asystowałam przy tych pracach, ale gdy tylko na chwilę zostawiłam pana Huberta samego – zdarzył się wypadek przy pracy. Otóż jeden z drutów, na których zawisnąć miały obrazy tak niefortunnie zasprężynował, że trafił mistrza... w oko. Na szczęście wystarczył okład z zimnej wody i dolegliwość ustąpiła.

Podczas wspólnej pracy autor i laureat różnorodnych konkursów dużo opowiadał o swojej pasji i godzinach spędzonych w czatowniach. Zdradził też, że czatownię stworzył sobie... w wychodku u Eli i Zdzisława Kobusów w Wawrochach, gdzie uchwycił dudka. Mam nadzieję, że nie pogniewa się na mnie za zdradzenie miejsca wielogodzinnych obserwacji. Zresztą i ja w tym wychodku się zaczaiłam i na dudka czekałam, ale niestety jak to zwykle bywa dudek wystrychnął mnie na dudka i wyszedł innym otworem, po czym, kpiąc sobie z moich fotograficznych zapędów, odleciał na łowy. Ale co się na niego siedząc w wychodku naczekałam to moje i wprawdzie go nie sfotografowałam, ale osobiście tego unikatowego i pięknego ptaka widziałam. Za to na pocieszenie wielokrotnie pstryknęłam fotkę gniazdującym w Wawrochach bocianom. Na pamiętnej wystawie pan Hubert Jasionowski zaprezentował różne fotogramy i szczególny: „Zwiastun wiosny”, który na „Otwartych Fotograficznych Mistrzostwach Warmii i Mazur” zorganizowanych przez Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie zdobył II nagrodę „Srebrne szkło” w kategorii fauna i flora. Oczywiście był to uchwycony w locie bocian. Podczas przemieniania świetlicy w unikatową wystawę pan Hubert Jasionowski chętnie opowiadał o swoim zamiłowaniu. Zdradził, że aparat fotograficzny towarzyszy mu w codziennym życiu od zawsze. A tematem fotografii jest przyroda. Z umiłowaniem mówił o mglistych porankach, zachodach słońca, dzikiej zwierzynie i darzonych szczególną sympatią ptakach. Opowiadał o niewygodzie i długich godzinach spędzonych w czatowniach, by zdobyć to jedyne w swoim rodzaju „życiowe ujęcie”. Pełna jestem podziwu dla pasji, która wymaga ogromu wytrwałości i cierpliwości, ale po trudzie tworzenia i wyczekiwania piękno utrwalone przez pana Huberta po prostu zapiera dech w piersiach. Nic więc dziwnego, że odgrzebałam fotki i wspomnienie sprzed tylu lat. Nadal śledzę twórczość pana Huberta, a na Facebooku zawsze daję uśmiechnięte lajki.

Za gadkę pani Ania głośne brawa dostała i z radości aż się popłakała

Wrócę jednak do „Kręciołowej” wystawy z 2004 r. Wówczas wpadłam na pomysł, by spotkanie swoim występem urozmaiciła kurpianeczka-gawędziareczka pani Anna Rybińska. Zwróciłam się więc do pani Ani z prośbą, by wygłosiła gadkę kurpiowską na nurtujący mieszkańców temat. Otóż w 2004 r. bardzo głośną sprawą był ustawiony na placu Juranda owalny szalet miejski. Ten wygodny i ważny dla turystów oraz dla mieszkańców przybytek zlokalizowany został zdaniem wielu osób dość niefortunnie - tuż obok stały stoliki funkcjonującego baru. Pani Ania na moją prośbę przystała, w strój kurpiowski się ubrała i taką „Wychodkową Gadką” wówczas popis dała: Ludziska kochane, ja to mam gadane, ale jak tu nie mędrkować, kiedy o wychodek zaczynamy wojować. Teraz to takie hrabiostwo się porobiło, że o chodzeniu za stodołę zabyło. Ludziska, o rety, chceta przy wychodku jadać kotlety?! Pewnie pan burmistrz chce mieć na oku tych, co tam będą stawać w rozkroku. Ja tam wiem swoje – smrodu się boję. Wiadomo gdzie król chodzi piechotą, ale rozchodzi się o to, by odbywało się to bez sensacji, czy ja nie mam racji? Dajmy na to Kręcioły, oni nie są matoły, dupska na siodełka sadzają i do lasu gnają. Gadają, że piękno przyrody podziwiają, a oni ani chybi pod krzaczki kucają i każdy wie, że w lesie robią... ee ee. A wam jak się za przeproszeniem zechce... lać, możeta na plac Juranda gnać, tam już „Kurek” głośno zapieje, kto i za ile naleje.

Za gadkę głośne brawa otrzymała i z radości aż się popłakała. Wspominając tamte chwile nieźle się bawiłam i mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam.

Grażyna Saj-Klocek