Nie ma na razie widoków na to, że siedmioosobowa rodzina z Wawroch zamieszkująca jeden maleńki pokój, przeniesie się do większego lokum. Podejmowane dotąd próby poprawy sytuacji niewiele dały. Wójt gminy Szczytno twierdzi, że samorząd nie dysponuje obecnie mieszkaniem, do którego Beata i Patryk Samselowie wraz z dziećmi mogliby się przenieść. Główni zainteresowani nie do końca dają jednak temu wiarę.

Wegetacja na czternastu metrach

CIĄG ZMARTWIEŃ

O sytuacji rodziny Beaty i Patryka Samselów z Wawroch pisaliśmy w maju tego roku. Młode małżeństwo wraz z pięciorgiem dzieci zajmuje pokój o powierzchni 14 m2 w domu należącym do rodziców pana Patryka. Mieszkają w nim jeszcze inni członkowie rodziny, w sumie kilkanaście osób. Warunki, w których żyją małżonkowie wraz dziećmi, są fatalne. Panująca tu ciasnota powoduje, że dzieci w wieku od 1,5 roku do 9 lat nie mają miejsca do zabawy czy nawet odrabiania lekcji. Na dodatek kilkoro z nich choruje, czemu sprzyja jeszcze wszechobecna wilgoć. To nie koniec zmartwień państwa Samselów. Niedawno pan Patryk, który także ma problemy ze zdrowiem, stracił pracę w kaszarni w Szczytnie. Rodzinie trudno związać koniec z końcem, a już niebawem, za miesiąc ma przyjść na świat kolejne, szóste już dziecko. Małżonkom pomagają rodzice, jednak i oni mają ograniczone możliwości. - Mąż jest po zawale, utrzymujemy się z renty. Nie mamy lekko - skarży się Wiesława Samsel, matka Patryka.

WIEŚ POWIEDZIAŁA: „NIE”

Podejmowane dotąd próby załatwienia rodzinie większego mieszkania, nie dały rezultatu. Wiosną pojawiła się szansa, że Samselowie dostaną lokal w budynku po byłej szkole. Podczas zebrania wiejskiego mieszkańcy Wawroch zdecydowali jednak, by nie oddawać pomieszczeń rodzinie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, niektórzy wyrażali wątpliwość, czy akurat Samselowie zasługują na pomoc. Według wielu mieszkańców, w podobnej sytuacji jest przecież więcej osób. Istniała jeszcze nadzieja na inny lokal w tym samym budynku. Przeciwko jego lokatorce toczyło się postępowanie eksmisyjne. Obecnie jednak rozstrzygnięcie sądu nie jest prawomocne i kobiecie przysługuje prawo do odwołania. Samselowie myśleli też o adaptacji na cele mieszkalne stojącego obok ich domu budynku gospodarczego. Na to jednak na razie ich nie stać.

GMINA NIE MA LOKALU

Wiesława Samsel twierdzi, że wójt gminy Szczytno podczas wizyty w Wawrochach w obecności męża i synowej, dawał nadzieję na otrzymanie opuszczonego, wymagającego remontu mieszkania w oddalonym o kilka kilometrów Lipowcu. Takie rozwiązanie byłoby korzystne dla syna i jego najbliższych. - Jakoś znaleźlibyśmy pieniądze na remont i wspólnymi siłami doprowadzili lokal do używalności - mówi pani Wiesława. Dodaje jednak, że choć minął już jakiś czas od rozmowy z wójtem, ten nie spieszy się z pomocą rodzinie i temat mieszkania w Lipowcu przycichł. - Aż boję się pomyśleć, co będzie, gdy przyjdzie jesień i zima. Troje starszych dzieci pójdzie do szkoły, a nawet nie mają gdzie odrobić lekcji - żali się kobieta. Wójt Sławomir Wojciechowski kategorycznie zaprzecza, by obiecywał Samselom mieszkanie w Lipowcu. - Gmina nie dysponuje w tej chwili żadnymi wolnymi lokalami w tej wsi - twierdzi wójt. Dodaje, że być może został źle zrozumiany, bo pomieszczenie w Lipowcu owszem jest, ale należy ono do starostwa i gmina w żaden sposób nie może decydować o jego przeznaczeniu. Sławomir Wojciechowski deklaruje, że jest gotów pomóc rodzinie z Wawroch przy załatwianiu wszelkich kwestii związanych z adaptacją budynku gospodarczego na mieszkanie. - Jeżeli tylko znajdą projektanta, gmina wygospodaruje środki, by go opłacić - zapowiada wójt. Tłumaczy, że są jeszcze inne rodziny, znajdujące się w gorszej sytuacji. Jako przykład podaje mieszkańców wsi Piecuchy, gdzie w jednym pokoju gnieździ się około dziesięć osób. Wiesława Samsel nie do końca wierzy tym wyjaśnieniom. - Wójt mógłby do nas wyciągnąć rękę. Nie jesteśmy rodziną patologiczną, chcemy tylko doraźnej pomocy, choćby na czas zimy. Potem będziemy sobie radzić sami - mówi kobieta.

(łuk)/fot. M.J.Plitt